Jak uniezależnić się od tego chorego, zdegenerowanego i szkodliwego dla Człowieka systemu?
Ktoś od razu powie: hola, hola, nie warto o tym myśleć, bo i tak pełna niezależność jest niemożliwa i - niezależnie od tego jak będziesz się wysilać - i tak nie wyplączesz się całkowicie z tego systemu. Musisz w nim trwać.
A jak odpowiadam: w realnym świecie nie ma też idealnej linii prostej. Zawsze znajdziemy jakąś (choćby mikroskopijną) krzywiznę, a już na pewno żadna linia prosta w realnym świecie nie ciągnie się w nieskończoność (a taka powinna być w teorii idealna linia prosta). Ale przecież w prawdziwym w życiu i tak przydaje się, że możemy powiedzieć: ta droga jest prosta, ta ściana jest krzywa itd. Nie wymagamy ideału w sprawie linii prostej i nie posuwamy się do absurdu, mówiąc, że nie ma prostej drogi, bo żadna droga nie jest idealnie prosta, i że nie ma sensu mówić "ta ściana jest krzywa", bo przecież każda ściana jest krzywa (tj. nie-perfekcyjnie prosta).
Podobnie jest z niezależnością. Mimo że nikt (nawet Chrystus, Budda, Luke Skywalker i Superman) nie jest w pełni niezależny, to nie znaczy, że niezależność w życiu jest niemożliwa. Po prostu nie posuwajmy się do absurdu, gdy myślimy o niezależności. Również tej własnej, od tego chorego, zdegenerowanego i szkodliwego dla Człowieka systemu.
Nawet drobny krok w stronę niezależności to krok w stronę zdrowia, harmonii i lepszego życia.
Największa trudność to fakt, że możemy zrobić tylko jeden lub parę kroków i spocząć na laurach (lub w fotelu oglądając Netfliksa albo przewijając Facebooka) i zacząć sobie zadawać pytanie: "dlaczego moja niezależność nie działa?". Nie działa, bo zrobiłeś za mało kroków (lub zbyt pozornych), żeby mogła zadziałać.